Lily Potter biegała po całym domu w poszukiwaniu śpioszek i innych rzeczy swoich dzieci.
- Lily, spokojnie - James Potter powiedział to do niej takim tonem od którego zawsze była spokojniejsza, jednak nie dziś. Rogacz zauważył to i próbował ją przytulić jednak ona go odepchnęła.
- Jak mam być spokojna, kiedy w każdej chwili może zjawić się tu sam Lord Vodemort !- Tak bardzo się martwiła, ale nie o siebie. Bała się o swojego rozczochranego męża, o swojego zielonookiego syna i małą córeczkę która miała zaledwie parę miesięcy. Nie była jedyna. James też się martwił, jednak nie dał tego po sobie poznać. Musiał ją wspierać i jej pomagać, a nie jeszcze bardziej ją martwić.
- Nie potrzebnie martwisz się na zapas... resztą nie jesteśmy do końca pewni... Dumbledore powiedział...
- Wiem co Dumbledore powiedział, ale ja czuje że to właśnie dziś ! ON tu przyjdzie, James. - Powiedziawszy to po jej policzku spłynęła łza, a za nią kolejna aż zmieniło się to w głośny płacz. Potter przytulił ją. Tym razem już go nie odpychała.
- Już dobrze, razem damy radę tylko już nie płacz. - Powiedział to z taką troską w głosie że Lily od razu umilkła. Nie mogła przy nim płakać, nie chciała żeby się jeszcze bardziej zamartwiał, już i tak znosił ją przez te wszystkie miesiące.
- Ja teleportuje Harrego do Syriusza, a ty Avalon do Dorcas. - Powiedziała jednocześnie próbując opanować łzy.
- Dobrze, ale ty pierwsza. Ja zaczekam tu za tobą a jak wrócisz pójdziemy do Dorcas. - Powiedział najspokojniej jak tylko potrafił i odsunął od siebie żonę. Spojrzał jej głęboko w oczy, wiedząc że może być to ostatnia szansa na wyznanie jej swoich czuć.
- Lily, jesteś najmądrzejszą, najodważniejszą i najmilszą osobą jaką kiedykolwiek spotkałem. Pamiętam jak zobaczyłem cię po raz pierwszy. Było to na stacji King's Cross. Mieliśmy po 11 lat. Szukałem wtedy Syriusza, który nie wiadomo gdzie wyparował i wtedy zobaczyłem ciebie. Rozmawiałaś o czymś ze swoimi koleżankami. W pewnym momencie się odwróciłaś i nasze spojrzenia się spotkały. Kiedy zobaczyłem twoje szmaragdowe oczy i ognisto rude włosy pomyślałem że jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką spotkałem a kiedy posłałaś w moją stronę najpiękniejszy ze swoich uśmiechów powiedziałem sobie jedno, ,,Nie spocznę do póki ona się ze mną nie umówi.". Przez siedem lat walczyłem o twoje względy. Każdy uśmiech, każde miłe słowo, dawało mi nadzieję, a gdy już chciałem się poddać, ty zgodziłaś się ze mną umówić. Czułem się wtedy najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Tak samo czułem się każdego dnia z tobą, ale się myliłem.
- Lily spojrzała na zdziwionym i zarazem smutnym wzrokiem. W jej oczach znowu pojawiły się łzy. James starł je delikatnie i ujął w dłonie jej twarz. - Myliłem się ponieważ, dopiero teraz kiedy jest z nami Avalon i Harry... - w tym momencie czulę spojrzał na dzieci które leżały spokojnie w łóżeczku - ...czuję się naprawdę szczęśliwy. Dlatego że jesteśmy razem, jesteśmy rodziną. Lily chcę żebyś wiedziała, że nie ważne co się stanie, zawsze będę przy tobie. Kocham cię.
- Ja ciebie też. - Powiedziała zapłakana. Czuła ogromny smutek w sercu. To co powiedział James było takie piękne. Lily też chciała powiedzieć mu co czuję, jednak łzy które wciąż płynące po jej policzkach, uniemożliwiały jej to.
- Idź już, Syriusz pewnie się denerwuję. - Lily lekko pokiwała głową na znak że się zgadza. Wzięła małego Harrego na ręce i teleportowała się do mieszkania swojego przyjaciela. Gdy James zobaczył że Lily wróciła od razu zerwał się z miejsca i podbiegł do niej. Już mieli się teleportować, kiedy naglę usłyszeli skrzypienie drzwi. Lily zaczęła się trząść. Tak samo jak James, doskonale wiedziała kto przyszedł złożyć im wizytę.
- Avada Kedavra ! - Krzyknął Voldemort nie wiadomo kiedy pojawił się za nimi. Lily i James nie byli gorsi, bo w tym samy czasie rzucili zaklęcie Expelliarmus. Pojawiły się dwa słupy światła, czerwony (Lily i Jamesa) i zielony (Voldemorta). Ten drugi był większy. James czuł, że to ostatnia chwila ich życia. Chwycił Lily za rękę i w tej samej chwili czerwony strumień powiększył się. Lily i James, już bardziej pewni siebie, wyprostowali się i zaczęli iść w stronę wroga. Czerwone światło było coraz większe, aż zielone znikło, a ciało Voldemorta opadło bezwładnie na ziemie. Nie żył. W tej samej chwili w ich domu pojawili się śmierciożercy. Walka była zacięta. Dziesięciu na dwójkę to było za dużo.
- Cruciatus ! - Lily upadła na ziemię, wyjąc głośno z bólu. James podbiegł do Lily. Śmierciożercy wykorzystali tę chwilę nieuwagi.
- Avada Kedavra ! - James upadł na ziemię. Lily zawyła jeszcze głośniej. Patrzyła na ciało swojego ukochanego, czując że jej serce rozpada się na milion kawałeczków.
- Avada Kedavra ! - I Lily już nie czuła bólu. Stała i patrzyła na swoje ciało. Martwe ciało. Umarła. Obok niej stał James. Nagle przybył Zakon Feniksa. Walczył z śmierciożercami. Teraz Lily zrozumiała. Była duchem. Ona ich widziała, ale oni jej nie. W tym całym zamieszaniu, w łóżeczku leżała Avalon. Lily podeszła do Hagrida, który pilnował aby żaden śmierciożerca nie wyszedł z pomieszczenia.
- Avalon. - Szepnęła mu do ucha. Spojrzał najpierw na jej martwe ciało, a potem na łóżeczko. Podszedł do niego, wyciągnął Avalon i poszedł do wyjścia.
- Gdzie ? - Mimo iż jej nie widział, doskonale czuł jej obecność, a ona dopiero teraz zauważyła łzy w jego oczach.
- Dorcas. - Powiedziała. Olbrzym usiadł na motor który pożyczył od Syriusza, i ruszył w stronę domu pewnej brunetki, po drodze rozmyślając o dwóch największych czarodziejach tych czasów.
Matko, jakie to smutne... Brawie się popłakałam :( Mam łzy w oczach {*} Trochę niezgodne z kanonem, ale co tam! W końcu to jest twoje opowiadanie. {*}
OdpowiedzUsuńPozdro ;D
Wiem, bo u mnie miało być inaczej. Chodziło mi głównie o to że tych wszystkich wydarzeń co były w Harry Potterze, nie będzie (to nie znaczy że będzie kolorowo).
Usuń6T jest jedyne opowiadanie które wzrószyło mnie do łez. Dziewczyno masz talent <3
OdpowiedzUsuńDziękuje. Strasznie się starałam żeby ta notka dobrze wyszła ;)
UsuńUwierz mi; wyszła ci aż za dobrze <3
Usuń,,Ja teleportujesz do Syriusza" i ,,Ja szukałem wtedy Syriusz"
OdpowiedzUsuńDziesięciu na dwójkę? Co tak mało? xD
Ale tak czy siak, wspaniałe jest *^*